To był ostatni dzień przed świętami a ona nie miała czasu w żaden sposób przygotować ani siebie, ani domu na święta. Widziała zdjęciach znajomych, udostępniane na portalach społecznościowych, pięknie przystrojone domy czekające na Boże Narodzenie, pięknie udekorowane pierniczki, prezenty czekające pod choinką. Wszystko było już prawie gotowe, tylko nie u niej. Właśnie weszła do swojego mieszkania i zapaliła światło. Nie wyglądało jak zdjęcia z fotografii. Potrzebowało, żeby ktoś porządnie się nim zajął. Najpierw przeszła jej przez myśl, że tą osobą będzie ona, ale wystarczyło jej tylko sił aby opaść na kanapę i pozostać tak w bezruchu.
Nawet nie wiedziała kiedy zasnęła ze zmęczenia. Zbudziła się nad ranem wiedząc, że to jest właśnie ten moment aby zabrać się za porządki i przygotować dom na święta. Zabrała się do pracy i nawet nie wiedziała kiedy mijały jej godziny. Spojrzała za okno, na zewnątrz było już ciemno, ale dom w końcu lśnił. Właśnie miała opaść chwilowo na kanapę by po chwili zabrać się za pieczenie czy ugotowanie czegoś, gdy ktoś zapukał do drzwi. Gdy je otworzyła nikogo już za nimi nie było, za to na wycieraczce przed drzwiami stał ogromny kosz wypełniony smakołykami. Wybiegła na klatkę, zaczęła wołać, ale nikt nie odpowiadał.
Wciągnęła kosz do domu i postawiła go na stole. Był wypełniony pięknie ozdobionymi ciasteczkami, był sernik i miodownik i jej ulubione ciasto marchewkowe. Do oczu zaczęły napływać jej łzy. W pięknych słoiczkach były dania domowej roboty, powidła, bigos, makówki i jej ukochane śledzie. Pośród tego wszystkiego znalazła kopertę. Była ogromnie ciekawa kto jest tym cudownym darczyńcą. Kto zadbał o to aby niczego jej nie zabrakło na święta? Drżącymi rękoma otworzyła kopertę. Wyciągnęła z niej plik zdjęć. Na każdym zdjęciu był ktoś z jej podopiecznych, którymi się zajmowała. Matylda pracowała z dziećmi niepełnosprawnymi. Kochała tę pracę. Kochała okazywać miłość dzieciom, które nie zawsze od innych doświadczały tej miłości. Kochała dodawać im wiary w siebie i robiła to z takim ogromnym zaangażowaniem. Wiedziała, że nie odpuści aż zobaczy, że te dzieciaki sobie w życiu poradzą.
Patrzyła na zdjęcia, na uśmiechnięte twarze. Dzieci trzymały w rękach kartki. Na każdym zdjęciu był inny napis: „Dziękuję za poniedziałek”, „Dziękuję za wtorek”, „Dziękuję za środę”, „Dziękuję za czwartek”, „Dziękuję za piątek”, „Dziękuję za sobotę”, „Dziękuję za niedzielę”. Dla Matyldy te dzieciaki to było całe jej życie. Jej praca nie kończyła się w piątek. Uwielbiała niespodziewanie do nich wpadać i zabierać na lody, do parku, do schroniska dla zwierząt, do muzeum. Ciągle miała jakieś pomysły. Czytała dalej: „Dziękuję za serce”, „Dziękuję za uśmiech”, „Dziękuję za otwarte ramiona”, „Dziękuję za nadzieję”, „Dziękuję, że jesteś”. Teraz już łzy spływały obficie po policzkach. Do zdjęć dołączona była kartka. Otworzyła. „Ty dałaś nam piękną codzienność. My chcemy podarować Ci piękne święta”.
R.B.
Jeszcze jest czas aby bezinteresownie podarować komuś piękne święta.
Pięknego 18 grudnia. Głowy i serca pełnych pomysłów.