W XIV wieku na terenach dzisiejszej Belgii żył pewien szlachcic o imieniu Reynald III. Był prawnym dziedzicem rodowych posiadłości, lecz jego młodszy brat, kwestionujący te prawa, chciał mu je odebrać, nie mając jednak zamiaru pozbawić go życia. Wymyślił w tym celu chytry plan. Reynald był człowiekiem o dużej tuszy, brat uwięził go więc w komnacie, której drzwi były mniejsze od normalnych, obiecując, że gdy straci nieco na wadze, odzyska wolność i tytuły własności dóbr.
Reynaldowi brakowało jednak samodyscypliny, o czym jego brat wiedział, dostarczał mu więc codziennie półmiski pełne wszelakich przysmaków. Reynald oczywiście objadał się i zamiast chudnąć, przybierał na wadze.
Ta historia jest jak bajka z morałem: brak samodyscypliny może uczynić nas więźniami, choć nasze więzienia wcale nie będą miały krat.
Często czujemy się zniewoleni przez nasze nawyki, sfrustrowani i rozczarowani sobą.
Ileż razy czasem podejmujemy decyzję zmiany i gdy mija ta świeża, pierwsza determinacja poddajemy się.
Samodyscyplina to wyraz, który powoduje u niektórych gęsią skórkę a dla większości jest wielkim marzeniem. Gdyby tylko można byłoby się z nią urodzić to życie byłoby o niebo łatwiejsze.
Zapewniam jednak, że nie taki „diabeł” straszny. Kiedy popatrzymy na naukę samodyscypliny jak na przygodę życia i podejdziemy do tej nauki mądrze i ze wsparciem, to może to być dla nas niezwykłym doświadczeniem.
Taka zdolność do działań, na które nie mamy ochoty, po to, aby móc doświadczać czegoś, czego pragniemy jest do osiągnięcia, czego osobiście jestem przykładem.
Bo słonia można zjeść, ale kawałek po kawałku.
Wielkie rzeczy więc da się osiągnąć małymi krokami, cierpliwym powtarzaniem niewielkich wysiłków.
Rabindranath Tagore, poeta i zdobywca Nagrody Nobla, powiedział niegdyś: „Trzymam na stole strunę skrzypiec. Jest wolna. Skręcam jeden z jej końców i odpowiada. Jest wolna. Nie jest to jednak ten rodzaj wolności, który pozwala strunie czynić to, do czego jest stworzona – grać muzykę. Dlatego biorę ją, mocuję do skrzypiec i naprężam jak trzeba. Dopiero teraz może być prawdziwie wolną struną.”
Podobnie jest z nami, bez dyscypliny bywamy wolni, lecz nie jest to ten rodzaj wolności, który pozwala nam spełnić swoje przeznaczenie.
Prawdziwa wolność nie jest wolnością od czegoś, ale do czegoś.
A jak jest z Tobą?
Jesteś dowódcą? Grasz piękną melodię? Czy może jest tak, że los dyryguje Tobą, że uwalniają się z Twojego życia nieposkromione dźwięki, które nie przynoszą Ci zadowolenia?
Chciałabym aby ten wpis był inspiracją do tego, że warto podjąć wysiłek. Jeden mały krok w kierunku tego aby grać piękną melodię swojego życia. Nie piszę go aby kogokolwiek zasmucić czy też wzbudzić uczucie niezadowolenia z samego siebie.
Chciałabym podać Ci pomocną dłoń.
Od kilku miesięcy sama pracując nad swoją dyscypliną i wytrwałością przygotowywałam się do tego aby móc później zainspirować innych i pomóc w tej podróży.
W grudniu założyłam zamkniętą grupę Warsztatu Dobra, jeśli jeszcze nie jesteś jej częścią a chciałbyś przez okres 21 dni dowiedzieć się jak sobie pomóc to daj mi znać.
Albert Hubert pisze: „Chcąc mleka, nie wystarczy wziąć zydelek i usiąść na środku pastwiska w nadziei, że krowa sama przyjdzie i da się wydoić”.
Zrób pierwszy krok i dowiedz się jak możesz uczyć się wytrwałości i samodyscypliny z głową.
Cudnego dnia 🙂