Z pewnością oglądaliście filmowe wersje „Opowieści z Narni” lub „Władcy pierścieni”. Prawie wszyscy wiedzą, że filmy powstały na podstawie książek. Jednak tylko nielicznie pamiętają, że ich autorzy, C.S.Lewis i J.R.R.Tolkien byli profesorami w Oksfordzie i łączyła ich zażyła przyjaźń. Co czwartek w towarzystwie grona innych pisarzy spotykali się przy drinku, rozmawiali o swoich pracach pisarskich i czytali fragmenty niepublikowanych dotąd dzieł.
To właśnie Tolkien nakłaniał Lewisa, zaprzysięgłego ateistę, do zainteresowania się chrześcijaństwem. W końcu Lewis się nawrócił. Z kolei Lewis zachęcał Tolkiena do kontynuowania jego prac i starań o publikację. Gdyby nie ich przyjaźń i wzajemne podtrzymywanie na duchu, świat byłby uboższy o jeden z najlepszych książek XX wieku i pewnie najlepsze powieści fantasy wszechczasów.
Każdy kogoś potrzebuje. Każdy potrzebuje swojego wspieracza, przyjaciela, anioła, kibica.
Tak mi się marzy aby Polacy zaczęli mieć gen wspierania sukcesów innych. Bez zazdrości bo przecież każdy ma inną drogę, każdy jest inny i ma inne przeznaczenie.
Dla wszystkich sukcesów starczy miejsca pod niebem. To, że ktoś odnosi sukces, wcale nie wyklucza to, że już nikt inny sukcesu nie osiągnie.
Kibicujmy sobie! W małych i wielkich rzeczach!
Tak trudno jest stać czasem samotnie. Tak trudno czasem jest „robić swoje”, biec w kierunku marzenia bez wsparcia.
Nigdy nie wiesz jak wielki ogień zapali Twoja iskra i jak wielkie rzeczy dokonają się dzięki Twojemu wsparciu.
Znajdź kogoś i bądź mu skałą – by poczuł wsparcie.
Bądź mu wiatrem, gdy zabraknie mu go w skrzydłach.
Bądź tarczą, gdy inni będą chcieli mu skrzydła połamać.