Lubiłam jeździć samochodem. Od niedawna miałam prawo jazdy i wykorzystywałam każdą możliwość, żeby móc być kierowcą. Tego dnia padał deszcz, ale to nie przeszkadzało mi, żeby z radością wsiąść do samochodu i wyruszyć na umówione spotkanie. Szybko pokonywałam kilometry, pewna siebie i swoich umiejętności aż do momentu, gdy wchodząc w ostry zakręt poczułam, że coś jest nie tak, że tracę panowanie nad kierownicą. Wszystko z jednej strony działo się jakby w zwolnionym tempie a z drugiej strony wydawało mi się, że trwało sekundę. Czułam jak wyrzuca mnie z drogi, gwałtownie zakręcam, wpadam w poślizg, auto pędzi na drugą stronę ulicy, odbija się od stojącego tam słupa, po czym ponownie rusza na przeciwległy koniec drogi. W końcu zatrzymuje się. Czułam jak wali mi serce. Opuściłam czoło na kierownicę. Musiałam uspokoić myśli i serce. Ktoś zapukał w szybę. Otworzyłam okno. Ludzie, którzy byli świadkami zdarzenia podeszli aby sprawdzić czy jestem cała. Na szczęście nic się nie stało poza tym, że samochód był poobijany. Jedno zdanie zmroziło mi jednak krew w żyłach: „Miała pani szczęście” – powiedział pewien człowiek – „Parę minut wcześniej wracały tą drogą dzieci ze szkoły”.
Tą lekcję zapamiętałam na zawsze.
Najpierw znienawidziłam zakręty.
Ale one nie zniknęły z mojego życia. Wciąż były i są.
To ja musiałam się zmienić. Musiałam nabrać pokory, mądrości i musiałam zmienić perspektywę w patrzeniu na zakręty. Bo jaka przyjemność z trasy gdy nic się nie zmienia i nieustannie podróżujemy prostą drogą? Dodatkowo, nie bylibyśmy w stanie wjechać na szczyt, podjazd byłby zbyt stromy. A czyż właśnie nie chcemy aby nasza podróż, która nazywa się „życie” doprowadziła nas do pięknych miejsc, do widoków zapierających dech w piersiach?
Bez zakrętów się nie obejdzie!
Lepiej szybko nauczyć się radzić sobie z zakrętami, bo robiąc to nieumiejętnie możemy skrzywdzić nie tylko siebie, ale i innych.
Pewna kobieta ścigająca się w wyścigach NASCAR powiedziała, że „życie jest jak tor wyścigowy. To zakręty nadają mu znaczenie.” Łatwo jej mówić. Ona chodzi do pracy w kasku. 😉
Jednak niezależnie od tego, jak patrzymy na zakręty w swoim życiu, musimy pamiętać o jednym. To właśnie one prowadzą nas do najpiękniejszych miejsc. Najpierw jest trudno a potem pięknie. Najpierw trzeba zwolnić a potem przyspieszamy. Najpierw nic nie widzimy, a potem rozciągają się przepiękne widoki. Najpierw nas boli, ale to nas zmienia.
Dziś zdecydowanie lepiej wchodzę w zakręty. Dziś wiem, jak to zrobić.
I wiesz, lubię je, bo widzę do ilu pięknych miejsc mnie zaprowadziły. Bo gdy obracam się wstecz, widzę jak niezwykłą drogę pokonałam i jak mnie ona zmieniła.
Życzę Ci drogi przyjacielu abyś potrafił cieszyć się podróżą niezależnie od tego, jakimi drogami prowadzi. Przepięknych widoków!